Armeńska przygoda AEGEE-Kraków


W dniach 8-12 marca 2018 r. dość liczna, bo aż 15-sto osobowa delegacja AEGEE-Kraków wzięła udział w EPM w Erywaniu, stolicy Armenii. EPM, czyli European Planning Meeting, to statutowe wydarzenie AEGEE, którego celem jest zaplanowanie działań naszej organizacji na najbliższy rok. Oprócz tego uczestnicy biorą udział w warsztatach i panelach dyskusyjnych na temat przewodni danego wydarzenia – w tym roku był to „Borderless Europe – Can we really dream that big?”


Początek przygody


Przylecieliśmy do Erywania dzień przed planowanym rozpoczęciem wydarzenia i zostaliśmy powitani przez radosną grupę organizatorów, którzy mimo bardzo późnej pory – a może bardzo wczesnej? – czekali na nas na lotnisku o 5 nad ranem. Po powitalnych uściskach i rozmowach wsadzono nas do taksówek, które miały nas zawieść prosto do hostelu. Już wtedy spotkało nas pierwsze zaskoczenie  – nasz taksówkarz nie mówił po angielsku, tak jak (o czym się przekonaliśmy następnego dnia) większość tamtejszego społeczeństwa. Na szczęście mieliśmy ze sobą niezawodną Igę, której umiejętności mówienia po rosyjsku okazały się być niezbędne podczas pobytu w Armenii, bo na każdym kroku – w restauracji, sklepie czy taksówce – okazywało się, że nikt nie rozumie angielskiego, za to językiem naszych wschodnich sąsiadów każdy posługuje się śpiewająco.

Pierwszy dzień pobytu w Erywaniu minął nam na zwiedzaniu miasta, jedzeniu duuużych ilości armeńskiego jedzenia, piciu nie mniejszych ilości armeńskich trunków i cieszeniu się słoneczną pogodą, której tak bardzo nam brakowało w zaśnieżonej Polsce. 

 


Dzień Kobiet w Armenii


Następnego dnia rano, czyli 8 marca, spotkała nas miła niespodzianka – z okazji Dnia Kobiet damska część naszej grupy została obdarowana różami przez obsługę hostelu. Okazało się, że dzień ten jest bardzo ważny w Armenii – do tego stopnia, że niektóre sklepy są wtedy nieczynne, a imprezy związane z obchodami tego święta trwają cały miesiąc, czyli do 8 kwietnia! Dlatego też można było tam spotkać się z nazwą
„International Women’s Month”,  która zdecydowanie lepiej oddawała skalę ważności tego święta.

Róże rano nie były jednak końcem niespodzianek tego dnia, bo kolejne kwiatki dostałyśmy w supermarkecie, a podczas jedzenia obiadu w restauracji inni klienci widząc naszą grupę postanowili zafundować nam… tort. Był to zdecydowanie miły początek naszej armeńskiej przygody i styczności z tamtejszą kulturą.




Po południu miał miejsce
city tour i wycieczka do muzeum, która okazała się być dla wszystkich nie tylko wartościową lekcją historii, ale też sporą dawką emocji i refleksji.

Wieczorem natomiast odbyła się ceremonia otwarcia urozmaicona występami lokalnych artystów: tancerzy, zespołów muzycznych i solistów, a po niej degustacja armeńskich win.

 

 

 

Warsztaty, dyskusje i zabawa

 

Następne trzy dni spędziliśmy na tamtejszym uniwersytecie (American University of Armenia), gdzie odbywały się plenarki, panele dyskusyjne i warsztaty. Wśród zaproszonych gości, którzy udzielali swojego głosu, byli m.in. prezydent AEGEE-Europe, dyrektor uniwersytetu i minister edukacji i nauki Armenii. Panele dyskusyjne dotyczyły partnerstwa Unii Europejskiej z krajami Wschodu, wymiany wartości i wyzwań oraz wpływu tej współpracy na Armenię i przedsiębiorczość, innowacje i edukację w tym kraju. Poruszona została kwestia migracji i bezpieczeństwa w kontekście Europy bez granic oraz sprawy uchodźców, nacjonalizmu i bezwizowych podróży między krajami UE a krajami sąsiednimi. Bardzo ważnym problemem, który wielokrotnie został podniesiony w dyskusji, były trudne relacje armeńsko-tureckie i przyszłość współpracy tych krajów.

Wzięliśmy też udział w warsztatach, podczas których tworzyliśmy projekty Action Agendy, czyli działań AEGEE-Europe na najbliższy rok w 4 głównych obszarach, jakimi są: Youth Development, Equal Rights, Civic Education i European Citizenship. Myślę, że nawet do końca nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale pracując nad tymi projektami każdy z nas mógł naprawdę przyczynić się do tego, jak będzie wyglądała działalność naszej organizacji na poziomie europejskim. Świadomość, że głos każdego z nas ma znaczenie, była niezwykle motywująca. Zwłaszcza, że jako „świeżak” w AEGEE nigdy wcześniej nie miałam okazji brać udziału w czymś, co mogłoby mieć tak duży wpływ nie tylko na losy jakiejś społeczności, ale tak naprawdę całego naszego kontynentu.


Miały miejsce też
warsztaty tematyczne – takie jak „Crossing mental borders: critical thinking in practice”, „European DiverCities!” czy „Navigating through #FakeNews”.

Ostatniego dnia mieliśmy też przyjemność spotkać się i porozmawiać z ambasadorem UE w Armenii, panem Piotrem Świtalskim, który był jednym z zaproszonych gości i brał udział w sesji na temat relacji Armenii z krajami europejskimi.



Niemniej ważną i interesującą dla nas częścią programu była oczywiście ta mniej oficjalna –
social programme, czyli imprezy, które odbywały się wieczorami. Były one świetną okazją nie tylko do dobrej zabawy, ale też do lepszego poznania i zintegrowania się z aeżakami z innych lokali. Warta wspomnienia jest European Night, czyli wieczór, podczas którego przedstawiciele każdego kraju wystawiali swój stół z tradycyjnym jedzeniem i piciem z ich regionów.

 


 

Uroki Armenii


Różne niespodzianki kulinarne spotkały nas nie tylko w czasie tego wieczoru, ale w wielu innych momentach naszego pobytu w Armenii. Na przykład pewnego dnia na śniadanie w hostelu dostaliśmy pieczywo, dwa plasterki sera żółtego i… ziemniaki. Inna zabawna sytuacja miała miejsce, kiedy w restauracji chcieliśmy zjeść jakieś warzywa – zamówiliśmy więc coś, co w menu widniało pod nazwą „greens”, przekonani, że będzie to sałatka. Jak się szybko okazało, nie była to sałatka, ani nawet nic co by przypominało sałatkę – wyglądało to mniej więcej tak:


Dla sprostowania: jest to pietruszka i koperek, które, jak się potem dowiedzieliśmy, są całkowicie normalnym dodatkiem do dań serwowanych w tamtejszych restauracjach.

 

Ostatniego dnia wolnego pojechaliśmy nad położone w górach jezioro Sevan, gdzie czekały na nas takie widoki:

 

 

Oprócz pięknych widoków w Armenii urzekli nas sami mieszkańcy tego kraju, a szczególnie ich otwartość, troska i gościnność, którą organizatorzy okazywali nam na każdym kroku. Okazało się, że mimo dzielących nas kilometrów, Ormianie są bardzo podobni do Polaków, dlatego świetnie się z nimi dogadywaliśmy i zawarliśmy znajomości, które mamy nadzieję potrwają jak najdłużej. Poznaliśmy też wiele osób z innych oddziałów, i ciągle byliśmy atakowani pytaniami na temat zbliżającej się Spring Agora Kraków.


Koniec EPMa to nie koniec przygody!

Wróciliśmy z EPMa pełni energii  i zmotywowani do działania – szczególnie do pracy nad Agorą, która odbędzie się już za niecały miesiąc. Aeżacy nie mogą doczekać się przyjazdu do nas, a my nie możemy doczekać się, by wszystkich ich ugościć – mimo że wiemy, jak dużo pracy jeszcze przed nami, jesteśmy gotowi i zwarci do działania!


Dla mnie osobiście wyjazd ten był niesamowitym doświadczeniem z kilku powodów.

Po raz pierwszy miałam okazję być w Azji – co samo w sobie było nie lada przeżyciem. Była to też pierwsza tego typu międzynarodowa impreza, w której wzięłam udział – i jestem pewna, że nie ostatnia, bo dawka wiedzy, motywacji i inspiracji, jaką tam dostałam jest ogromna, a pozytywna energia zostanie ze mną na pewno na długi czas. Jestem zachwycona otwartością ludzi i atmosferą, jaką stworzyli – chyba ani przez chwilę nie czułam się tam obco czy dziwnie, mimo, że wiele rzeczy było dla mnie nowych i zaskakujących. Fakt, że z każdym można było normalnie porozmawiać, pożartować i po prostu dobrze się bawić, był czymś, co bardzo pozytywnie wpłynęło na atmosferę i sprawiło, że czułam się, jakbym znała tych wszystkich ludzi od zawsze, a nie od kilku dni.

Przekonałam się, że AEGEE to tak naprawdę jedna, wielka rodzina, pełna otwartych i entuzjastycznych ludzi, którzy z jednej strony potrafią się super bawić, a z drugiej są bardzo zmotywowani, nie boją się wyzwań i naprawdę zależy im nie tylko na tym, jak będzie wyglądać przyszłość naszej organizacji, ale i całej Europy.  

Some call it Europe – we call it home!

 

Sylwia Klag